Komentarze użytkownika misiek2004

Nie był w rządzie, tylko w parlamencie. Wraz kołem parlamentarnym UPR liczącym oprócz niego aż 2 członków. Rzeczywiście, miał pole do popisu...

Tak naprawdę, to dla szarego obywatela dużo korzystniejsze byłoby zlikwidowanie VAT-u, bo dochodowy to pikuś w porównaniu do niego. Dochodowy zresztą to także pikuś w porównaniu do tego, ile pochłaniają składki emerytalne i zdrowotne.

Co gorsza są to pieniądze, które nigdy w żadnej formie mi się nie zwrócą. Nawet częściowo. Kiedy przejdę na emeryturę, już dawno nie będzie żadnych emerytur. A leczę się od ładnych kilku lat TYLKO prywatnie. Żeby skorzystać ze swoich składek zdrowotnych musiałabym zapaść na jakąś skomplikowaną chorobę, wymagającą długotrwałego i drogiego leczenia, a i tak nie wiadomo, czy nie zdechłabym, czekając na to leczenie latami. Zresztą prawdopodobieństwo takiej choroby jest raczej niewielkie...

Gdyby drastycznie obniżyć podatki, zlikwidować wszystkie zusy, srusy i inne bezsensowne pochłaniacze kasy, a potem zwolnić przynajmniej połowę urzędasów żyjących za cudze pieniądze, jestem pewna, że gospodarka ruszyłaby wreszcie do przodu. Owszem, przybyłoby sporo bezrobotnych, ale także przybyłoby tych, którzy gotowi są ich zatrudnić i płacić godziwe pieniądze, bo nie byliby już okradani przez państwo.

Ortograf jest, natomiast sam tekst pochodzi z piosenki Edyty Bartosiewicz "Skłamałam".

Guido1970 - No, niestety, mylisz się. Picie w miejscach publicznych jest zabronione i to od ładnych kilkunastu lat. To zresztą jeden z głupszych przepisów, jakie stworzyli. Trzymają ludzi za mordę i tyle.

Co za agresja... Mama cię bije, że w necie musisz frustracje wylewać? "pajaca" to zobaczysz, jak spojrzysz w lustro.

Po pierwsze średnią pensję można sobie wsadzić w d... Po drugie buty za 150zł? Owszem, w ten weekend byłam u ciotki z małego miasteczka na Warmii. Tyle kosztowały chińskie szmaciaki, po których śmierdzą stopy. Po trzecie 3500-4000zł/m2 mieszkania, owszem. Właśnie w wyżej wymienionym małym miasteczku, gdzie ludzi ledwo stać na chleb, bo robią za 1000zł. W Warszawie takich cen nie ma nawet na obrzeżach. Średnie ceny za metr kwadratowy w stolicy to 8000zł. Wiem, bo dopiero co kupiłam mieszkanie, a przez ostatnie dwa lata uważnie monitorowałam rynek.

Wszystko prawda. Dodam tylko, że mój mąż chodzi do fryzjera za 35zł, bo to najtaniej w okolicy. Babskie ścięcie min. 60zł, farbowanie ok. 200zł (Warszawa). Co do pensji - widzę to na swoim przykładzie. Pracuję w mojej firmie prawie 3 lata. Od tego czasu zdążyli już zwolnić dwie osoby z mojego działu, obciąć kolejnym dwóm etaty i wszystkim dorzucić roboty za te same pieniądze, co na początku. A ceny przez te 3 lata wzrosły...

Ale jakie markowe, jakie Nike czy adidas, człowieku?! Mieszkam w Warszawie i nie znajdziesz tutaj damskich skórzanych kozaków na zimę poniżej 300zł. Jestem kobietą i chodzę po sklepach, więc wiem. Po prostu takich NIE MA!

Polska: wynajem mieszkania (nie kawalerki) w stolicy: min. 2000zł, ubezpieczenie zdrowotne: im więcej zarabiasz tym więcej ci zabierają, a i tak chodzisz prywatnie min.150zł, rachunki: ok. 400zł, internet i tv: 120zł, telefon: 70zł... To tak dla porównania z tym, co napisałaś. I teraz podstawowe pytanie: kto zarabia cztery/pięć razy więcej przy prawie identycznych cenach: my, czy oni?

A kto mówi, że osoba zarabiająca 1500zł wynajmuje mieszkanie za 2000zł? Ja tylko pokazuję, że tyle kosztuje wynajem czegoś, co nie jest kawalerką. Osoba z niższą pensją albo mieszka z rodzicami, albo w akademiku (za ok. 400zł), albo z mężem/żoną/współlokatorami, z którymi dzieli wydatki, albo sam pokój u kogoś (ok.800zł)

Widzę, że ktoś nie zna cen w naszym kraju... Wyjrzyj czasem ze swojej chałupy na wsi, idź do jakiegoś innego sklepu niż u pana Mietka na rogu, przestań ciągnąć kasę na piwo i kino (artykuły pierwszej potrzeby, a jakże!) od mamusi, to zobaczysz, ile kosztuje życie w Polsce.

A mnie się wydaje, że facet tak tylko prowokuje... Chociaż z drugiej strony znam laskę, która wypowiada się w podobnym tonie, tyle że całkiem na poważnie. W życiu nie przepracowała nawet godziny. Najpierw ciągnęła kasę od matuli, a potem znalazła sobie bogatego męża i dalej siedzi na dupie. Nie zna życia i tyle.

SprzedawcOM!

No, nie zawsze działa. Ja np. mam taki sklepik "na rogu", gdzie chodzę tylko wtedy, kiedy muszę (bo np. nie mam gotówki, a tylko w nim można płacić kartą, albo kiedy wszystko inne już zamknięte). Chyba jeszcze nigdy nie usłyszałam odpowiedzi na "dzień dobry", często czekałam z zakupami, aż baby przestaną plotkować i raczą mnie zauważyć i w ogóle te kobiety są okropnie antypatyczne. Wszystkie, a pracuje ich tam chyba ze cztery. Klienci bywają chamscy, ale ekspedientki również...

Na kilkadziesiąt odpowiedzi tylko Ty i dwóch innych użytkowników zwróciło na to uwagę. Edukacja leży i kwiczy... Poza tym gdzie zginęły te "miliony" za Putina?

Cholera, ja też. Serio! :-)

Ha! Dobre zdjęcie :-) Tylko krawata jeszcze babie brakuje!

Żartujesz, czy naprawdę nie wiesz, że w większości regionów Polski mówi się "idę na dwór", a nie "idę na pole"? Pamiętam, jak się zdziwiłam, kiedy po raz pierwszy w wieku 8 lat usłyszałam o "polu" od mojej kuzynki z podkarpackiej wsi. I przez długi czas myślałam, że tak się mówi tylko na wiosce :-)