Już desperacja?

Przypomniała mi się sytuacja z 2000r. jak z kolegami wybraliśmy się na kemping nad wodą. Zaopatrzenie było zrobione i wio przed siebie. Na miejscu się okazało, że naszą rezerwację H*j strzelił i domek komuś innemu najęto, nie zabraliśmy ze sobą namiotu jako rezerwy. Olaliśmy sprawę i poszliśmy pić, późnym wieczorkiem po 11-stym piwie trzeba było kimnąć się a było wręcz gorąco na dworze więc w boksach na przyczepy rozłożyliśmy ręczniki a torby zastąpiły poduszki. Wstaliśmy o wschodzie słońca i od razu po browarku łyknęliśmy, ale dobrze się spało wbrew pozorom :-p

Po 11 piwku to bym 2 dni spala :))

Kiedyś do bębna maszyny losującej wchodziło nawet 15 złocistych napoi, ale normą w sobotni wieczór było 8 by się nie zmęczyć za bardzo ;)

Ja tam wole inne przyjemnosci :))

Znając Ciebie to pewnie te same co ja ;)

Yhm :)

Max wywaliłem 16 browców... spałem do godziny 17 :) Rexica jednak się nie poprawiłaś :D hehe

Poprawiłam:-) Pytonik jest świadkiem:-)