Ale miejsce trafione. Faktycznie ta wypowiedź to wiocha. Tylko opis nie najlepszy.

Bzdura i kłamstwo, które wyrosło do rangi prawdy objawionej, a wystarczy tylko pomyśleć samodzielnie lub w 2 minuty sprawdzić w necie żeby uświadomić sobie, że jest wprost przeciwnie. Nie tylko pieniądze zabrane w formie podatków są pieniędzmi, którymi dysponuje rząd. A dochody ze spółek skarbu państwa, pieniądze ze sprzedaży majątku i ze sprzedaży obligacji, pieniądze z wynajmu i dzierżawy, dochody z tytułu odsetek od lokat, itd?

To nadal nie są pieniądze rządu. To jest kasa skarbu państwa, którym rząd tylko zawiaduje. Rząd jako taki NIE MA swoich pieniędzy, ponieważ nie jest właścicielem ani spółek SP, ani wystawcą obligacji ani właścicielem sprzedawanego majątku - to nie akcjonariusz w spółce akcyjnej. To TYLKO dysponent pieniędzy... nie właściciel.

Po części się zgodzę bo rzeczywiście zawiaduje pieniędzmi skarbu państwa jednakże po pierwsze to jest jedno z zadań rządu a po drugie ma realny wpływ na to ile jest tych pieniędzy. Jednocześnie nie sposób zaprzeczyć, że jeżeli dysponuje tymi pieniędzmi to na daje albo zabiera.

Rząd działa na tej samej zasadzie co każdy zarząd w spółkach. Nie jest ważne, że ma we władaniu majątek spółki, ponieważ tak czy inaczej ten majątek nie należy do niego, tylko do właścicieli. Problemem jest to, że KAŻDY rząd "zawłaszcza" sobie ten majątek spółki (państwa) i żeruje na nim głównie po to, żeby się kolokwialnie "nachapać". Jeszcze większym problemem jest to, że w naszym kraju właściciele (czyli obywatele) nie mają realnej władzy nad "zarządem" i nie mogą go zdyscyplinować. Brak jakiejkolwiek możliwości odwołania "przedstawiciela suwerena" to porażka naszego ustroju.

Wynagrodzenia w sferze budżetowej są określane przez ustawy i rozporządzenia. To nie byłaby pierwsza sytuacja gdzie pensje w budżetówce byłyby niższe niż minimalna płaca krajowa. Wypłaty w wielu sferach budżetowych są regulowane wg. grup zaszeregowania i nie raz już było tak, że najniższe grupy zarabiały mniej niż pensja minimalna. I to nie za tego rządu, a za poprzedniego. Jak ktoś to zauważył to się tłumaczyli, że liczy się pensja podstawowa + dodatki i wtedy nie było najniższej. Potem dali "podwyżki", które dotyczyły tylko wyrównania najniższych pensji do minimum ustawowego.

Źródło: TADDY CHOWANIAK- jakiś random z twittera.