Komentarze użytkownika gruzawik

a Hiob&co?

a co jedno, to lepsza ilustracja tego postulatu. można nieco, przerobić, i będzie pasowało: jeden mężczyzna, jeden kot, i ich podkuwetni:)

raczej kto je atakuje: skoro temat tak obchodzi, żeby komuś mówić, co mu wolno a co nie, jakies ograniczenia praw specjalnie stosować, to trzeba mieć gdzieś zadrę w psychice. natomiast obrona poniewieranych i pozbawianych praw moze wynikać ze zwykłej ludzkiej solidarnosci, wbrew knajackiej polityce "przecież nie ciebie biją".

albo i lepsze: żyją dłużej, a wcześniej na emeryturę odchodzą...

to skąd zakazy handlu w niedzielę, ograniczenia dostępu do aborcji czy antykoncepcji? nie chcesz-nie kupuj, nie uzywaj, nie skrob. co Ci do wolności innych?

organizm to jeszcze nie człowiek w sensie osoby ludzkiej. tyle razy tłumaczyłem, ze nie mam podstaw, żeby uważać, że teraz dotrze. jesli masz inne zdanie w tym temacie, to musisz uważać, że wiesz lepiej niz cała medycyna.

medycyna nie zajmuje się człowiekiem, a osobą ludzką. pod respiratorem to też człowiek, ale już nie osoba, tylko zwłoki. w macicy zaś płód. a "człowiekiem" można być DNA w ogóle nie posiadając, jak skamielina.

kilokitu: na tym polega prawo: jest norma, a kto ją łamie, temu sankcja. prawo wolność ogranicza, bez niego wolno co tam się zywnie podoba, dopóki nie zostanie prawnie zakazane. na tym właśnie polega wolność, że mozna bezkarnie. czego nie rozumiesz?

a zwierzaki? co komu zrobiły? jak mozna być dobrą zebrą albo karaluchem?

ja też nie rozumiem, po co komu religia. prosze, nie bij, wytłumacz.

UK i Niemcy już w ruinie...

owe normy moralne wynikają z okablowania mózgu i są typowe dla wszystkich zwierząt stadnych. obserwujcie wróbelki zimą:)

a czym sie różni niewierzący od ateisty? jakie pozytki płyną z religii?

nie bardzo, nawet taki pomysł im do głowy nie przychodzi. agnostyk sobie pytanie zadaje, ale nie czuje się władny odpowiedzieć, ateista nawet o tym nie mysli, póki ktoś mu nie próbuje tego wpierać:)

jest to typowo kościelny koniunkturalizm: kto by nie był (a może tak być, że będzie zmiana), to nasze musi być na wierzchu, i jak się teraz zanadto skumamy z przegranymi, to...

mężczyźni mają podobnie wiesz? poswięcają zasoby, siły, zdrowie... takie konsekwencje rozmnazania:)

a myslisz, że mężczyznom to tak zależy na stadzie bachorów wiercących im dziurę w brzuchu od świtu do późnej nocy? bardziej angażuje na początku kobiety, a potem różnie bywa w miarę rośnięcia. litości, ja bym się chętnie zamienił czasami, "tyrał" w domu nad oseskami, zamiast tyrać w pracy, tylko jakoś chętnych nie ma.

oczekiwania sa jednak mniejsze: nikt chyba nie słyszał, żeby męższyzna rugał kobiete "czemu tak marnie zarabiasz?" jesli oboje pracują zawodowo tyle samo, to i podział obowiązków w domu równy. dzietność bierze się ze stabilności zatrudnienia, dostępności żłobków itp, a nie z benefitów łaskawą ręką dawanych, lub odbieranych. tym bardziej, że na dziecko pod wpływem socjalu decydują się raczej nie ci, co właściwe wzorce dzieciom przekażą. litościwie przemilczmy co durniejsze pomysły polityków...

za 5... 4... 3... dowiesz sie, ze choć jesteś zdrowy, to płacisz na służbę zdrowia. opłata sądowa za skazanie na wieczyste przysmażanko posmiertne:)