Komentarze użytkownika gruzawik

czy ty czytasz, co piszesz? chore dziecko to nie nieszczęście? trzeba sobie dawać radę z tym, jakoś żyć mimo to, ale ja sobie większego nieszczęscia nie wyobrażam, ani żaden normalny rodzic.

trudno to jednak nazywać szczęściem, szczęście MIMO to owszem, ale nie z tego. nazwał rzecz po imieniu: to krzywda. choroba. nieszczęście. można sobie z nim radzić, ale nie odwracajmy kota ogonem: ktoś by takiego "szczęścia" chciał? dzieciakowi się oberwało, bo ktoś nazwał jego stan po imieniu? dzieciak to słyszał, przykro mu się zrobiło? nawet gdyby, to jakoś tak wychodzi, że za winy rodziców cierpią dzieci, czy mowa o alkoholizmie, czy o głupocie. rzecz w tym, że nie ma za co dziękować. na pewno byliby szczęśliwsi ze zdrowym dzieckiem, czyż nie?

wszystkie sukcesy jednak w zyciu jak psu w d.pę wsadził przy chorym dzieciaku...

pozwolisz, że ludzie sami to ocenią, czy rydzyk będzie zdecydować za nich?

w tym rzecz małgosiu, że nie może, bo miejskie, czyli publiczne. nie jego prywatne.

dlatego wyjechałem, między innymi: bezkarne sitwy, arogancja i chamstwo już mi zbrzydły. a smark który polską szkołę pamięta już zapowiedział, że nie wraca... młodszy też nie będzie miał powodów, jak tak dalej pójdzie.

kogo obchodzi nawiedzone piptolenie jakiegoś faceta w śmiesznej sukience? w d..pę pedofili i ich obrońców, a dobrą sztachetą z gwoździem!

obrońca pedofili patronem miasta. żenua...

ciebie trzepią: klapklapklap. dostaniesz skitlesy na koniec:)

i dlaczego niewierzący też się tymi "darami: cieszą?

tylko niektórzy, niestety...

no cóż, nienawidzę Polaków wsadzających łapy do dziecięcych majtek, nienawidzę Polski chroniącej ich. ale może to nie jest Polska...

to właściciel decydował prywatny, czy właściciel jest publiczny? bo jesli publiczny, to już podobnie jak szpital czy apteka: służy wszystkim.

wszystko pieknie, jesli prywatny, to jak komu wola. trochę to ryzykowne, bo jak raz pojadą gdzie indziej na Kler, to mogą już nie wrócić. podobnież z Żabka: jak się ludzie dowiedzą, jakie to warunki franczyzodawca dyktuje, to mogą sieć omijać. pan w sklepie jest dyskryminowany ze względu na miejsce pracy: żeby knajpę prowadził, to wolno mu zatrudnić człowieka, a że spożywczak, to sam musi stać, za karę, że otworzył, zamiast się zatrudnić na kasie i "spędzać czas z rodziną". w czym kierowca autobusu, barman, kolejarz czy ktokolwiek inny gorszy od pani na kasie, że on pracować musi?

nieszczególnie ostatnie zdanie zrozumałem, ale są ludzie pracujący zmianowo, którym takie wyjątkowe traktowanie pewnych zawodów życie utrudnia. ja musiałbym chleb w środę kupować nieraz. myślisz, że aż tylu katoli się nazbiera kinomanów, że to zrobi różnicę? bo nie katolików, ci zwyczajnie nie pójdą, a jeśli mają o demokracji pojęcie blade, to nie spodoba im się narzucanie komus na co wolno iść i co oglądać, mimo ze samemu nie idą. to trochę jak z aborcją: zezwolenie nikogo nie zmusza, a zakaz owszem:)

psyko nie pojmuje, że demokracja to nie dyktatura większości, tylko system ograniczony pewnymi normami, co ów dyktat większości temperują, i tym się od ochlokracji różni.

ok, ja pracę, a właściwie kraj jej wykonywania zmieniłem, mam nadzieję, że nie będziesz chorował w weekend:)

typowo knajacka filozofia: nie ciebie j.bią, to czego piszczysz, jak pisał Sołżenicyn. jak pisałeś, niewolnicze warunki, ale nie tylko: ogólny klimat stosunków międzyludzkich i kierunek zmian w kraju. no i ciekawość:). co jest takiego specyficznego w pracy na kasie, że się nie da, a w barze już można? to nie obrażanie się, tylko bycie obrażanym przez indywidua nie rozumiejące potrzeb innych. taka najkrótsza definicja chamstwa. nb. im gorzej w PL, tym więcej moja emerytura będzie warta, więc faktycznie, co ja się produkuję...:)

kiedy inaczej głosować się nie da... w tenkraju. sądzę, że wszystko by było lepsze niż te pierd.ły. już wolę złodziei niż szaleńców, jeśli do tego ma się ograniczać wybór. nie mam faworytów, ale obecni cieszą się moim nieustającym wstrętem, ja ich pamiętam z poprzedniej okazji przy władzy jeszcze. na kogo? raczej: przeciw komu, a to jednak ma sens: nie znam gorszych. najchętniej na kogoś wiarygodnego w kwestii oddzielenia państwa i kościoła, to chyba najgorsze co się dzieje. i najgorzej rokuje.

żeby było śmieszniej: w normalnym kraju, w którym sobie mieszkam, właśnie duże sklepy są otwarte, bo tam ludzie pracują zmianowo, a małe pozamykane, bo przedsiębiorca poszedł do domu na niedzielę. w PL na głowie: kto ma inicjatywę i robotny, to niech tyra jeszcze wiecej, a kto zdolny do wykładania chemii i skanowania kodów-temu wolne, zamiast zapłacić za pracę niedzielną jak należy, bo związki zawodowe zajmują się nie polepszaniem warunków pracy, tylko jej zakazywaniem. cyrk, na który ludzie się godzą.