Komentarze użytkownika gruzawik

rzecz w tym, jak pisałem, że ta trutka w korzeniu nie zostaje. widzisz: prawidłowo przeprowadzony oprysk jest OK, za to ta zaprawa zabija kazdego robala, co się soku zechce napić, nie tylko korzeniożerców. uważasz, że była zakazana bez powodu, i nadal jest w reszcie Europy? widzę też, że nie masz pojęcia o dystrybucji i metabolizmie roslinnym, przecież wcale nie trzeba podawać do gleby, żeby zniszczyc korzenie, np. Roundup. weź jakąś fizjologię roslin do ręki, pogadaj z botanikami, czy chocby ogarnietym ogrodnikiem, dobra?

niczego nie wyjasniłeś, bo na pytanie o LADME zaprawy odpowiedzi nie dostałem, tylko ogólniki jakieś.

w dzisiejszych czasach to faktycznie, mamunia niczego sobie, jeszcze na chodzie, a córcia taka, że zdolny artysta to dwie by wystrugał...

helga trzymaj nogi razem. i przynieś gumowy płaszcz.

a jest jakiś powód? wtrącają się o okradają?

w Polsce to robią? bo u siebie jak komu wola...

słyszę dziamganie... kto to może być?

ikcomas: rosliny(niektóre gatunki) zaprawiane w stadium nasion wydzielają na końcu lub w pochewce liścia kropelke soku, która zawiera srodek którym były zaprawiane. nie trzeba żreć korzeni, wystarczy owadowi się tej kropelki dossać, i po ptokach.

czytałem o tym zjawisku u kukurydzy, rośnie wyższa... wiosną, szczególnie wczesną, kwiatów mało, sok na szczycie liścia nie do pogardzenia. jak duzo arszeniku trzeba dla tak dużego bydlęcia jak człowiek? to nie całkiem moja działka, jak rozumiem jesteś entomologiem lub botanikiem? szlak przemiany metabolicznej pestycydu, LD50 dla pszczoły masz oblatane lepiej niż doradcy poprzednich, co nie dopuścili do uzycia?

dodam tylko, że drzewa mają po kilkadziesiąt metrów, a kazdy atom fosforu do białek na szczycie został tam zaniesiony z korzeni. roślina pestycyd metabolizuje, czy wydziela, w jakiś, np. wyżej przeze mnie opisany sposób, może być że w znacznym stężeniu?

jak rozumiem, botanik jesteś? jaki jest LADME tego preparatu?

tak, synu, tialomid świetnie działał na matki, ale uszkadzał płody. cud? nie, zwyczajnie innea podatność, inna droga podania, inne uwalnianie, absorbcja, dystrybucja, metabolizm, ekstrakcja. sio, do książek, nie internetu:)

im głębiej się w twój post wczytuję, tym większ groza mnie ogarnia, jak można być tak niedouczonym jednoczesnie wypowiadając sie publicznie: okres wydzielania soku nic wspólnego z kwitnieniem nie ma, a w dodatku choć kwiatów mnóstwo, to i tak pszczoły mszyce doja, choc miód spadziowym się nie nazywa. żarcie to żarcie, dzieciaku. mniszki zapylać możesz do woli, a zapyl raz hiv-kę:) taka różnica, tylko ze pszczoła padnie wcześniej. jaki jest produkt końcowy metabolizmu roślinnego dopuszconego preparatu? jaka jest droga wchłaniania owada? odpowiedz, lub milcz wstydliwie.

na jedne działa, na inne nie. szkodniki zwykle są odporniejsze od pozytecznych, bo taka jest presja selekcyjna. jaki jest metabolizm roslinny i owadzi preparatu? opryski stosowane prawidłowo, po zmierzchu, czyli po oblotach to rzadkość w praktyce. więc do jednej głupoty dołóżmy drugą, z zaprawą zakazaną w cywilizowanych krajach... ciekawe, kto wziął w łapę i ile, żeby to przepchnąć.

i tak trzeba pryskać? to po cholerę zaprawiać? żeby pszczoły wygubić? prawidłowy oprysk nie jest groźny, za to zaprawa owszem. handlujesz tym szajsem, że tak Ci zależy, bez pojęcia o botanice lub pszczołach? bo jak na razie to straszną ignorancją się wykazujesz w kwestii związków roslina-owad i fizjologii roslin, vide argument o nasieniu i wysokości rosliny...

zapowiadasz ten koniec, a ciągle coś masz do dodania. jak baba właśnie:) gdybym w domu lub pracy uzył "pultania" to by zapadła niezręczna cisza. to widocznie waść wpisujesz się w tłuszczę co na podstawie pomylenia nazwiska autora całą teorię ma za nic. obiecujesz mnie poprawiać? dziękuję, psychofan usmarkany się znalazł:) od 3ch dni obecny, czujny, zwarty i podparty:)

aha, już i do słownictwa rynsztokowego dotarłeś. żeby nosa ucierać, to by warto coś w temacie meritum, a nie dygresji. adwersarz już wielokrotnie w dyskusjach ze mną zdyskredytował się sam, i najwyraźniej o tym wie, skoro pod własnym nickiem nic już nie pisze. tak, po 100 kroć tak, nazwiska wikinga mi się wyguglać nie chciało(ależ dyskredytacja, klękajcie narody...), tobie się udało. rzecz o klimacie jednak, masz jakieś merytoryczne uwagi do moich enuncjacji, czy bedziesz jak dziecko się cieszył z wyguglania(o, przepraszam, znów dyskredytuję...biedactwo)?

jednodniówka co pod innym nickiem już się zdążyła zbłaźnić. różnica polega na tym, że do błędu się przyznaję natychmiast, a nawet cieszę, że ktoś uściślił. ty nauczyłeś się piszczeć o manipulacji manipulując samemu przede wszystkim. cieszę się, że skoro udało ci się wyguglać właściwego wikinga, to nadęty tą radością możesz pomijać wygodnym milczeniem pytanie: czy coś nie tak z prądami? skoro parodiujesz, to zapewne znasz przyczynę i historię dyskusji z tak podsumowaną przeze mnie osobą. podobna niemoc argumentacyjna, niezdolność do krytycznej oceny faktów... 3dniowcu:)

wyprowadź mnie więc z błędu, merytorycznie proszę: coś nie tak z pradem zatokowym napisawszy? do rzeczy, a nie nazwiska się czepiłeś, jak pijany płotu, dwukrotnie. nie da się zajmować biologią bez zahaczania o prądy czy dryf kontynentalny... prócz ustalenia nazwiska wikinga twój wkład wybitnie żałosny. pomylenie nazwiska nazywasz manipulacją? a co powiesz o typku, co na tym opiera zarzut manipulacji w temacie zjawisk naturalnych, a nie historii skandynawskiej? coś nie tak? krzywa temperatur jakś inna? efekt prądów morskich nowy odkryłeś?

marzyciel z ciebie:)