Komentarze użytkownika gruzawik

skoro te dwie księgi głoszą te same zasady, to trzeba dołączyć Sumerów, Egipt i Babilon, bo z jedno z drugiego czerpie i wyrasta. zdefiniować tego stwórcy jednakowo nie potrafią, a i jedyna zasada jaką równo uprawiają, to łomot niewiernym. umowa społeczna a wartość realna to 2 różne rzeczy, prawda? i co, że z czcią się odnoszą? Noe w Gilgameszu ma prekursora, dekalog w Egipcie, demonologia w Babilonie. kiedyś płacono muszelkami, dziś papierkiem. a raczej bitami. z racji umowy prawdę fizykalną wnioskować o wybitnej wartości muszelek, kruszcu czy papieru zadrukowanego? karkołomne...

zdaje mi się, że dobrze rozumiem podstawy i potrzebę wiary, a może, do pewnego stopnia, chciałbym jakąś podzielać. podobnie chciałbym wierzyć w Mikołaja, bo to przyjemne. większą jednak radość znajduję w odkrywaniu stanu faktycznego. jest on znacznie bardziej złozony, piekny, spójny i dowodliwy niż jakakolwiek religia. w dodatku przynosi zyski w postaci lepszego, a nie ograniczonego bzdurnymi zasadami życia, i to już teraz, a nie pośmiertnie, jakby ktokolwiek mógł to potwierdzić. ostatnio jedyny, rozpaczliwy wręcz punkt wspólny się ostał, że jakiś bóg w ogóle jest. za drobną opłatą...

zauważ, jak religie zawsze pasują do czasów, w jakich trwają: chocby dzisiejsza interpretacja chrześcijaństwa sporo się różni od pierwotnej i średniowiecznej. są wiec wyrazem dążeń, tęsknot, lęków, a nie opisem. żadna prawda uniwersalna z nich nie wynika, a cechy wspólne sa cechami wspólnymi okablowania mózgu, bo i te prawdy od niej starsze i powszechniejsze niż gatunek nawet. ciągotki, żeby istniał ktokolwiek kogo by nasz los interesował sa dziecinadą. przyjemną, ale i groźną, bo ów nadzorca może się znudzić...wqrvić. no i kwestia zysków: jakoś głosiciele wcale się nie zachowują jak należy.

od kiedy z korzyści wynika prawdziwość? i komu te korzyści płyną? przeczytaj "bóg urojony" Dawkinsa, nawet jesli Cię to do niczego nie przekona, to dobrze poznasz stanowisko drugiej strony. dla mnie to nie było nic nowego, najwyżej odkrycie, że inni też tak mają i są w stanie wyrazić to lepiej. brak wiary to nie wiara. brak wrzodu, nogi, samochodu to nie wrzód, noga itd. to szacunek prawdopodobieństwa oparty na merytorycznych przesłankach. istnienie stwórcy powinno się jakoś manifestować, a nie ma działającej teorii naukowej, gdzie by był konieczny lub potrzebny. a kiedyś byle piorun, krzak...

toteż jest to fakt bez znaczenia. mogą być, mogą nie być, nic nam po tym. mozemy szacować prawdopodobieństwo ich istnienia. religia domaga się odrzucenia szacunków na rzecz założeń niedowodliwych. im bardziej sięgamy, tym lepsze szacunki. a tu im bardziej, tym mniej bogów, a nie więcej. kiedyś o układach śnić nie było wolno(G.Bruno), z racji dogmatu. istnienie cywilizacji pozaziemskich jest możliwe w ogóle do udowodnienia, bogów-nie. z założeń, jakie mają spełniać. ich istnienie niejako ma wypływac z wiary, nie z obserwacji. skoro udowadnianie istnienia nawet niemożliwe, to o czym my tu?

no i kto powiedział, ze wiara daje korzyści? i jakim kosztem? społeczeństwa zorganizowane w sposób najbardziej bezbożny to te, do których ludzie najchętniej migrują, z racji nie tylko warunków materialnych, ale i kulturowych. a to naczynia połączone: nie da się rozwijac nauki i niesionego nia dobrobytu w warunkach teokracji. podobnież totalitaryzm na dłuższą mete musi przegrać z liberalizmem. decyzje konsensusowe i kolektywne sa obarczone mniejszym ryzykiem błędu.

to mozna i abonamentu nie płacić, jak kto bezpartyjny?

ja tylko podatek gruntowy tam płace, ew. za prunt.

mi pomogli: uśmiałem się jak norka, a podobno smiech to zdrowie:)

ależ spytałem cię, czy Lot nie jest jakimś wzorcem, że został uratowany. nie byłze sprawiedliwy? jak Genno pisze: udawałeś, że nie widzisz.

zdrowi nie potrzebują, tylko chorzy. czyli jak kto w porządku, to mu wiara nie potrzebna, tylko takim, co sami przemysleć własciwości postępowania niezdolni?

temat był inny nie zauważyłem, na twoje szczęście: napisałeś, że w pewnym sensie był sprawiedliwy. w jakim? bo zaraz potem pojechałeś po nim jak po burej suce, kłamliwie w dodatku: nie "nie zapewnił bezpieczeństwa rodzinie", tylko córki chciał tłuszczy wydać, ich bezpieczeństwo miał gdzieś. sprawiedliwy był, bo zamiast gości córkami chciał uraczyć hołotę. fajny wzór. co do medycyny, to błądzisz jak pijany we mgle: to się nazywa efekt placebo. bywa pożyteczny, jednak dązy się do jego eliminacji, by leki działały niezależnie od twojego widzimisię, tylko realnie.

zguba? tęskniłeś za następnymi batami? masochsta jakaś...:) ja po prostu tego nie potrzebuję, a skoro wole żyć jak wolę, to zgadzasz się, że prawo motywowane religijnie nie powinno być obowiazujące publicznie? w kwestii eutanazji, aborcji, czego tam jeszcze, gdzie jest tak motywowane? wszak zezwolenie innym do niczego wzbraniających się nie zmusza. pozwól innym lubić poranki:) jesli się z tym zgadzasz, toś chwat. o jedno cię tylko proszę: nie przyklejaj się z religią do nauki, bo to żałosne. na przykładzie Merkurego...

mogę cię również zapewnić, ze owo poczucie niezupełności bez religii jest wywółane właśnie religią. taki nałóg. uzależnienie. jak ci wykazaliśmy, powodujący, że zyjesz w iluzji. bez tego jest może trudniej, ale prawdziwiej. trzeba mysleć samemu, co i tak czynisz, bo Lota skrytykowałeś, gdy do obecnego pojęcia prawego człowieka nie przystaje. możesz normalnie, bez wicia się w sprzecznościach. bez dwójmyślenia. bez tchórzliwego odtłumaczania faktów astrofizycznych, byle do genezis zechciały pasowac. stań w prawdzie. bez końskich okularów, nie są ci potrzebne.

jakieś inne przykłady jego prawego postępowania? uważasz za zamknietą, bo niewygodna.

spytałem tylko, niczego nie wciskam. tytułem uczciwości: jeden artykuł podałeś jako zdanie CaUni. conieco sam wymyśliłem. a nawet jeśli nie, to co złego w samodzielnym wybieraniu, który schemat opisuje rzeczywistość lepiej? ja wybrałem sam, wbrew otoczeniu, ty spolegliwie łykasz bzdury którymi karmią cię od dzieciństwa. podłączanie pod nie nauki też jest miarą porażki żałosnej. już nawet nie argumentujesz religijnie, tylko naukowo próbujesz, niezdarnie. oczywiście, wolę protestantów, są uczciwsi. przynajmniej tyle, skoro nie mądrzejsi.

żadnej pokory nie wykazujesz wobec tego, co na pewno widomo: o pochodzeniu księżyca i braku dziury w skorupie ziemskiej tym spowodowanej. byle ci do założonej tezy pasowało. to krańcowa nieuczciwość. dowód CZEGO? jakoś sensacji w geologii nie wzbudził, to powinno tobie dać do myślenia... księzyc ma 4,53 mld lat, kryształy coś ok.4,3-4,4. twierdzenie, że po przy kataklizmie jakieś oceany istniały po prostu zakrawa, a może nawet urąga. może z tego wynikać szybsze stygnięcie(1/6 masy ubyła), ale nic więcej. na pewno nie wyłanianie lądu z wody.

a propos wymyślania: kiedy przeczytałem "Boga urojonego" Dawkinsa, było to jedynie porządkowanie, a nie nowość jakaś. sam doszedłem do podobnych wniosków przed lekturą. tobie też polecam. przynajmniej będziesz wiedział, z czym się spierasz, ok? tak jak ja, żeby o genezis dyskutować, musiałem się najpierw zapoznać. mam też parę zastrzeżeń, których tam nie ma, albo mi umknęły niezauważone: np. żałośnie zubożony, uproszczony i zakłamany obraz rzeczywistości religijnej w porównaniu z faktycznie zachodzącymi procesami przyrodniczymi. prymitywizm obrazka w porównaiu z oryginałem.

znaczy, w rodzinie niewierzących się wychowałeś? bo jeśli piszesz o nieznacznej odmienności wiary, to weź mnie nie rozśmieszaj z tą odmiennoscia i szykanowaniem...

w kraju, wktórym istnieje komisja do spraw przeciwdziałaniu religii mieszkałeś/mieszkasz, urodziłeś się, czy komisja przeciwateizacyjna? konia kują, i żaba łapę nadstawia, tytułem pokory:)