Komentarze użytkownika gruzawik

nikt niewiary w jednorożce, aczkolwiek chyba bardziej fizycznie i logicznie mozliwe (w końcu wyczuwają ruję, moze i jakiś koniowate z rogiem potrafiłby i dziewictwo wywęszyć, trudno mi jedynie zastosowanie ewolucyjne do tego znaleźć), aunikornizmem i wiarą w nieistnienie nie nazywa nawet. dzieje się tak zapewne dlatego, że nie ma unikornistów, co swoją teorię o ich brykaniu próbują narzucać, więc i problem nie nabrzmiewa.

niewiara w bogów może wyglądac na dogmat, ale ma inne podstawy: nie doktrynę, a obserwacje, które nie chcą istnienia nijak potwierdzić. tak jak przekonanie o nieistnieniu jednorożców to nie dogmat, tylko efekt porównywania obserwacji z oczekiwaniami wynikającymi z ich istnienia. co gorsza, wierzący sami twierdzą, że ich wysublimowanego boga okreslić się nie daje, co mocno przypomina sytuację, gdy sami nie wiedzą o czym mówią. raczej celowo, bo co jakąś cechę postulują, to zaraz widać, że nieszczególnie sie obserwacyjnie sprawdza. ostatnio miłość w modzie, do wypęku kosmos wypełniająca :)

to ich jedyna szansa, aby w wieku dziecięcym to zrobić: potem jest dużo trudniej, gdy umysł osiąga jaką taką dojrzałość, i zaczyna stawiac pytania, gdy "fakty" podane do wierzenia sie z innymi danymi nie zgadzają. efektem jest odrzucenie faktów obserwowalnych na rzecz wpojonych przekonań, chocby i własnym kosztem. tak działa pasozyt. warunek: wczesna infekcja. choćby kosztem życia własnego, lub własnych dzieci. pojęcie niegdyś może i przydatne i pozyteczny sposób organizacji zbiorowości dziś jest anachronizmem, jak ogon. ani w nogawkę wpuścić, ani rękawiczkę nosić...

no tak, wiedzą, co myśli, ale czym jest-jakoś nie... :) zwykle jest na odwrót: koń, jaki jest, kazdy widzi, ale co sobie taki koń mysli, to już trudniej zgadnąć. mówisz tu jednak o tych bardziej prymitywnych wyobrażeniach, nawet ci jednak odwołują się do podstaw "intelektualnych" teoretyków od liczenia diabłów na czubku szpilki, a ci coraz mniej chętni do definicji, bo zdefiniowanie umożliwia falsyfikację.

no to laski nie uświadczysz...

matkaboska jajeczna? jajcarska? jajowa? sam nie wiem...

wspólczuć można głupoty i braku godnosci: są polecenia, których się nie wykonuje, bo jak się sprawa rypnie, to akurat na nich się wszyscy wypną, byle chronić tego, co polecenie wydał. nie ma chyba obowiązku pracy w policji? nb. gdyby ukrócić nieco przywileje, to by pokusa robienia wszystkiego co każą była mniejsza.

ja bym właczył wirowanie: siła odśrodkowa powinna wyciągnąć wystający mimośrodowo zadziec, tylko trudno przewidzieć, gdzie poleci...

to są kundle, proszę cioci...

i przerabianie dobrego chleba na g.no. dno i wodorosty...

cośwa, to takie mokre marzenia prawiczka... jak mały Kazio wyobraża sobie świat, naoglądawszy się zagranicznych filmów ze zrozumiałymi dla siebie dialogami :)

niestety, i bez zadawania się oni zmuszają ludzi do rodzenia wbrew woli, żeby daleko nie szukać. niech tam sobie by robił, co kto chciał, byle na własny koszt, również, i bez mówienia innym, co im wolno.

a mozna ich prawu nie podlegać, i powiedzmy, otwierać galerię w niedzielę? jakoś nikt cię (przytyk do nicka pozbawił kapitałki, niestety...)do niczego nie zmusza, możesz sobie uważać to za chore, ponieważ jednak w świecie medycznym będziesz odosobniony, wygłaszanie takich uwag w stosunku do kogoś w celu deprecjacji tej osoby krytyką nazwać się nie da. tobie nie o leczenie chodzi tych domniemanych nieszczęśników, tylko o odczuwaną przez siebie ohydę. twoja ohyda, twój problem. moja praca albo pi.a mojej baby, mój problem, zgoda? niech tam sobie każdy zyje po swojemu, wolno ci też nie patrzeć.

muszę też zauważyć, że medycyna utrzymuje, że seks jest zdrowy, nie wypowiadając się co do formy, aby wysiłek dostosowac do wydolności. jeżeli jacyś ludzie sie kochają, to raczej jest normalne, że seks uprawiają. gdzieś musiałeś na to patrzeć? rzeczywiście, współczuję... i coś musiałeś przy tym mysleć? powiadomiłeś już policję czy prokuraturę?

odrózniasz proces o przywłaszczenie od procesu o nazwanie?

a to jakąś wyrocznią zostałeś w psychiatrii? jak wielce szanownemu AE się nie podoba, to w kaftan i do psychiatryka? a można tą zasadę i do AE zastosować z drugiej strony? kiedyś leczyło się również masturbację. elektrowstrząsami, bywało. jak sam zauważasz, w medycynie dokonuje się postęp, niekiedy polegający na przyjrzeniu się odziedziczonym po religii opiniom. nauka tak ma, ze opinie kwestionuje nieustannie. zrozumiesz i zniesiesz homoseksualizm, równiez niegdyś leczony, czyli znów jak ci tam akurat wygodniej: standardy medyczne akceptujesz również wybiórczo.

nie ja tylko WHO. ale ty wiesz przecież lepiej co leczyć, co uznać za chorobę, i kiedy leczenie przymusowe stosować. koniecznie zgłoś projekt poprawek do ustawy o ochronie zdrowia psychicznego, obecnie rządzące ćwoki mogą to przyklepać...

na szczęście ja takich dywagacji, co ty zamiast mózgu masz, przeprowadzać nie muszę, to łatwo sprawdzić w historii. historii bredni, manipulacji, bezsilnych obelg i nieumiejętności artykulacji własnego zdania nawet, o zrozumieniu zdania przeczytanego nie wspominając, z litosci i obrzydzenia. ciekaw jestem kwalifikacji uprawniających cię do postulowania przymusu leczenia psychiatrycznego. ojej, no i co strasznego, że ktos uważa, że nie ma płci? no i co? ty uważasz, że czarownice istniały i rzucały uroki. nie kaftanik to aby nalezny? a czemuż to?

tobie się nie spodobało, że za dużo... między byciem zdrowym, chorym, utyskującym, a przymusem leczenia zachodzi znacząca różnica pojęciowa, nie do ogarnięcia przez osobnika nie odróżniająca bycia czarownicą i rzucania uroków od uważania się za takową. jeśli się za helikoptery by miały, to nie polecą. uroku nie rzucą, tylko tak będą same uważać. definicje zdrowia chcesz zmieniać?

w jednym linku dostałeś porównanie skuteczności wielu szczepionek. dostałeś też link do badania transmisji na chomikach nawet... no i po co? ty wiesz lepiej :) bardzo proszę rzucić na mnie jakiś urok, domagam się. pojmujesz różnicę między byciem kimś, a wyobrażaniem sobie, że się kimś jest?